Maja Lunde – Historia pszczół
Wydawnictwo: Literackie, 2016
Tłumaczenie: Anna Marciniakówna
Liczba stron: 514
Moje wrażenia po przeczytaniu książki
Czy aby na pewno jest to historia pszczół?
Akcja to trzy odrębne historie usytuowane w zupełnie innych czasach. Mamy Williama, który żyje w Anglii w 1857 roku. Pogrążony w depresji i niezadowolony ze swojego życia postanowił wybudować ul, który miał przynieść mu sławę.
George żyje w Stanach zjednoczonych w 2007 oku. Jest znanym i sławnym pszczelarzem, który rozwija swoją farmę. Chce przekazać majątek jedynemu synowi. Niestety coraz więcej pszczół ginie, nikt nie wie dlaczego.
Ostatnia historia to historia Tao, która ma miejsce w Chinach w roku 2098. Według historii jest to jedyne miejsce, które poradziło sobie z katastrofą, która dopadła świat. Jednak syn Tao, Wei-Wen w niewyjaśnionych okolicznościach dostaje uczulenia i zostaje zabrany nie wiadomo gdzie. Na początku nie wiadomo skąd ono się wzięło, ale kobieta stara się dojść do prawdy i podróżuje po Pekinie żeby odnaleźć swojego syna. Niestety nie udało się go uratować.
Historie przeplatają się ze sobą. Ich wspólna część to tytułowe pszczoły. Moim zdaniem niewiele wnoszą one do fabuły książki. Równie dobrze można było opisać konflikt syna z ojcem nie angażując w to owadów. Tak samo jeśli chodzi o ludzką depresję. Nie wiem czym ta książka ma nas zachwycać. Nie chcę krytykować za mocno, bo każdy lubi co innego i wiadomo, że jeśli mi się nie podobała stu innym osobom może się spodobać.
Moja subiektywna ocena
Cóż tu dużo mówić. Nie podobało mi się. Niestety. Myślałam, że to jakiś bestseller, ale mnie nie porwało.
Moja ocena: 3/5.
Czas na coś, co znam i mnie nie zawiodło dlatego kolejna recenzja to Marta Matulewicz – Singielka w Londynie. Spełnione marzenia.